Kącik Kornelkowego Taty - dzisiaj o porodzie



Tak jak obiecywałem – przyszedł czas na pobyt w szpitalu i poród rodzinny.

Jak wiecie z relacji Kornelkowej Mamy, do szpitala trafiła ona dwa dni przed datą porodu z podejrzeniem zatrucia ciążowego (wysokie ciśnienie krwi i małowodzie), zaś pięć dni przed rzeczywistym porodem. Te kilka dni pobytu dość mocno wżarło się w naszą psychikę, głównie za sprawą rosnącej niepewności, zniecierpliwienia, dotychczasowych doświadczeń (Żona jako nastolatek była na kilkudniowej obserwacji szpitalnej na oddziale neurologii, gdzie śmierć czaiła się zaledwie kilka łóżek dalej) i… nie najlepszej szpitalnej kuchni.

Codzienne wizyty przypominały próbę gaszenia wulkanu za pomocą wiadra wody i worka z piaskiem. Rosnąca nerwowość Żony, chęć spełniania jej zachcianek powodowały ciągłe wizyty w okolicznych sklepach i dziwne zakupy. No cóż, przyznaję – siatka słodyczy przywieziona na oddział raczej nie była dobrym pomysłem. Ciekawszymi były herbata z liści malin na wywołanie porodu, półbagietki z serem i bekonem (polecam w Tesco) i spożywane – z dreszczykiem emocji podobnym do tego na dziecięcych koloniach – piwo… BEZALKOHOLOWE Z LEMONIADĄ

Powyższe starania nie przyniosły niestety ani rezultatu ani z pewnością nie przyniosły by poklasku wśród pielęgniarek i położnych w związku z czym Kornelkowa Mama trafiła na salę przedporodową z podłączoną kroplówką oksytocyny. Oczywiście, nie mogło mnie tam też zabraknąć pomimo tego, iż nie powinienem tam przebywać (na szczęście przeciwieństwo chamstwa – to jest życzliwość, powoduje cuda). O ile pierwszy raz nie zakończył się powodzeniem, o tyle po drugim podłączeniu OXY zaczęło się ACTION.

Czym jest poród dla mężczyzny? Dla zakompleksionego, wpatrzonego wyłącznie w ciało żony faceta to przełamanie pewnego tabu; to coś w kategorii odkrycia, że kobiece bąki nie pachną fiołkami ;). Dla napakowanego macho – wiele hałasu o nic, bo w końcu na siłowni nie takie rzeczy się robiło (i nie takie prochy brało). Dla przeciętnego samca – coś wspaniałego, coś co pozwala zrozumieć cud narodzin w dużo większym stopniu. Chociaż – dodać trzeba, iż jest to bardzo „fizjologiczne” wrażenie.

Tak więc poród to dla faceta cała gama wrażeń – od bezsilności, że nic nie może pomóc i że generalnie jest potrzebny chyba tylko w charakterze popychadło-podtrzymywacza poprzez nudę oczekiwania przerywaną elementami akcji aż po niewyobrażalne wrażenie ulgi i szczęścia, gdy ujrzy się swoje dziecko. Wiem – to tylko namiastka tego, co przeżywa Matka, ale i tak emocje sięgają zenitu!

Ja odebrałem poród nie tylko jako cud narodzin, ale też jako pewnego rodzaju próbę własnych sił psychicznych – te emocje, o których napisałem akapit wyżej były naprawdę niewyobrażalne. Z wrażenia aż zapomniałem o swoim postanowieniu nie-robienia-zdjęć i popchnięty przez Położną potulnie pstrykałem fotki (które jednak nie ujrzą światła dziennego w obecności innej niż Kornelii, Jej Mamy i mnie).

Przy okazji robota dla pogromców mitów - bardzo popularny mit o męskim omdleniu przy porodzie. Ani przez chwilę nie miałem wrażenia, że zemdleję. Ani przy próbie oddychania z Żoną, ani przy samym narodzeniu dziecka. Mit obalony!

Pierwszy wpis zakończyłem pisząc o nowej roli – m.in. śpiewaka nieoperowego. I tu od razu ważna sprawa dla przyszłych ojców – przypomnijcie sobie jak najwięcej piosenek. Nie jest niczym niemęskim śpiewanie dziecku, by zasnęło – ba, to wręcz działa lepiej, niż śpiew Mamy (ale przypadkiem Jej tego nie mówcie, bo wałki i patelnie pójdą w ruch ;))

A w kolejnym wpisie – życie codzienne z dzieckiem na – i po – urlopie.


Komentarze

  1. Mój mąż ku mojej rozpaczy poszedł ze mną na porodówkę, ale nie został wpuszczony bo nie było wolnych sal rodzinnych. Skoro chciałam się drzeć na lekarza i położne, to co dopiero oberwałoby się jemu, biedakowi. Zraziłby się do mnie na amen. Podziwiam Cię za wytrzymałość przy porodzie żony.

    OdpowiedzUsuń
  2. mój narzeczony marzy o tym by być przy porodzie, ale niestety... najprawdopodobniej akurat w tym okresie będzie za granicą w pracy. Wielka szkoda... ale mam nadzieję, że jeszcze będzie miał okazję towarzyszyć mi jeśli zdecydujemy sie na drugiie dziecko :)

    http://xavilove.blogspot.com/2014/08/tesknota.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha ale się uśmiałam :) wiem, przepraszam to poważna sprawa, ale napisałeś to tak genialnie i z humorem, że mimo iż jestem w pracy wybuchnęłam kilka razy śmiechem w głos ;) Mój Mąż też przetrwał poród i niestety wiele razy musiał wysłuchiwać wrzaski również kierowane pod Jego adresem ;) Biedak na końcu już nawet nie wychodził na papierosa, a palaczem nałogowym jest i z nerwów palił więcej, ale jak po 3 razie wrócił i poczułam ten zapach papierosów po czym zwymiotowałam dostał taki ochrzan, że przez kolejne 3 godziny nie wyszedł już zapalić ;) Ale dobrze, że byłeś przy żonie, my teraz wspominamy to z uśmiechem, dobrze mieć takie wsparcie w Mężu - nawet jeśli wtedy jesteście przez nas traktowani po macoszemu to doceniamy Was bardzo :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kornelkowa Mama na tropie wysypki!

Test laktatora elektrycznego Canpol Babies Easy Start

Pawilon ogrodowy SANKT HANS z Jysk - co powiemy na jego temat?