Jakie to szczęście, że Ciebie mam!

Kiedy byłam w ciąży z niecierpliwością czekałam na chwilę kiedy poznam Kornelię. Marzyłam o niej, odliczałam dni.
Nawet kiedy leżałam w szpitalu nie czułam strachu przed porodem, chciałam aby już nastąpił, aby z naszą Córeczką wszystko było w porządku, aby była zdrowa. Chciałam jak najszybciej ją utulić.

Nastąpił moment porodu. Nie było lekko, nie było przyjemnie, ale pragnienie utulenia mojego Maleństwa dodawało mi sił. Dodatkowo głos płaczącej już, narodzonej chwilę przed Kornelią na sali obok, Basi dodał mi sił na efektywniejsze parcie. Urodziła się,.... położono mi ją na piersi. Najpierw szok, przecież ja mam na sobie koszulę, a przecież tak bardzo chciałam ja poczuć na gołym ciele....:-( Byłam zła na Kornelkowego Tatę, że mi tej koszuli nie podciągnął, ale on też był w szoku, a ja byłam bardzo zmęczona, bo parte bóle trwały ok. godziny.
Do dzisiaj czuję dotyk skóry naszego Skarbeńka, to jakie miała wtedy chudziutkie uda, dokładnie równe z łydkami, czuję jej piękny zapach (koszulę z tym zapachem schowałam i wyprać nie mam zamiaru) i mokre od wód płodowych i krwi gęste włoski.
Jeszcze przed porodem myślałam, że w tej chwili będę płakać - nie byłam w stanie, byłam zbyt wyczerpana.
Niestety traf chciał, że urodziłam Kornelię o 18.45, czyli 15 min. przed końcem zmiany położnych. I mimo iż zarówno pani Danusia i pani Bożenka, bardzo mi pomogły i były naprawdę wymarzonymi położnymi do rodzenia, to nie dane mi było celebrowanie czasu z córką.
To jest wspomnienie, które bardzo boli, do dzisiaj mam łzy w oczach, gdy o tym myślę. Przecież marzyłam o czymś innym i to też spowodowało, że pokochałam moją córkę inaczej niż myślałam, że będę.

Kornelię zabrano do ważenia, mierzenia, a mnie pozostawiono do zszycia. O ile przy ważeniu jeszcze z naszą Córką był mój mąż, to potem wyproszono również jego:-( Kornelia została sama na stole, a ja byłam zszywana.
Co chwilę zerkałam co z nią i słyszałam tylko cichutkie stękania, kwilenia. Ten czas dłużył mi się niemiłosiernie. Przecież miało być inaczej! Miałam ją tulić na piersi! Nie miała tam leżeć samiusieńka! Miałyśmy uczyć się ssania, miałyśmy się przytulać!
Dostałam ją dopiero po godzinie.... i dość szybko przeniesiono nas na salę poporodową, wypraszając przy tym Kornelkowego Tatę.
Może gdybym urodziła szybciej to byłoby inaczej? Miałybyśmy więcej czasu dla siebie?
Mam straszny niedosyt tej chwili i nadal mimo iż minęło prawie 6 tygodni, nie mogę pogodzić się z tym, że więź między nami została zachwiana.
Nie zakochałam się w taki sposób w jaki pragnęłam się zakochać.


Dopiero kilka dni temu przeczytałam wpis jednej z blogerek. Poruszyła ona temat sesji zdjęciowej amerykańskiego małżeństwa ze zmarłą córeczką. Obejrzałam zdjęcia, popłakałam się okrutnie i zrozumiałam, że mam WIELKIE SZCZĘŚCIE, bo mam Kornelię! Zdrową, śliczną i mimo iż wtedy w szpitalu nie było mi dane jej utulić tak jak chciałam, to teraz mogę to robić w taki sposób w jaki tego pragnę i w jaki ona tego potrzebuje!
Moja miłość do niej z dnia na dzień się zmienia, dojrzewa i rozkwita. Postanowiłam nie oglądać się na to co było, tylko poświęcić dany mi czas na rozwijanie więzi z Córeczką!
Dopiero teraz czuję się w pełni szczęśliwa i mam nadzieję, że podobnie czuje się reszta mojej Kornelkowej rodziny:-)




Komentarze

  1. Natura nam zaserwowała najpiękniejsze chwile życia zaraz po narodzinach dziecka. Ja osobiście czułam się jak w rzeźni podczas porodu, a jak słyszałam babkę która obok mnie rodziła, mało co nie zemdlałam z przerażenia. W dodatku dali mi koszulę jak prześcieradło z rozcięciem do samego pępka. Mimo wszystko, mimo że męża przy mnie nie było, zapamiętam te chwile na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem jest inaczej niż byśmy tego oczekiwali, czasem trrzeba czasu by zrozumieć i zakochać się tak naprawdę mocno. Ja też widziałam te zdjęcia - cóż, ciężko mi się na ten temat wypowiedzieć, ale domyślam się, że sprawiły one, że doceniłaś to, że masz śliczną i zdrową córeczkę:*

    a u mnie już nowy post : www.xavilove.blogspot.com - zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  3. masz naprawdę szczeście ja poronilam w kwietniu :(
    powodzenia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kornelkowa Mama na tropie wysypki!

Post dr Dąbrowskiej - dlaczego powinnam go przejść.

Pawilon ogrodowy SANKT HANS z Jysk - co powiemy na jego temat?