Więcej życzliwości dla kobiet w ciąży? W moim odczuciu tylko slogan!

Dzisiaj cofnę się do niedawnych czasów ciążowych:-)
Kiedy byłam w ciąży, zaczytywałam się prasą dla przyszłych mam -  teraz jakoś czasu brak mi na takie "głupoty" :-). Szukałam ciekawych artykułów i inspiracji do własnych przemyśleń na temat macierzyństwa.
Dzięki tego typu magazynom natknęłam się na akcję jednego z przodujących pism dla kobiet w ciąży:

Akcja jest objęta patronatem miasta stołecznego Warszawy, ale jej obecność na plakatach w przynajmniej jednej mi znanej sieci sklepów wskazywałaby, że objęty jest nią cały kraj, a nie tylko owe miasto stołeczne.
Wszystko to ładnie opisane w mediach, a jak tę akcję widzą same ciężarne?

Zanim zapytam Was o zdanie, a na pewno część z Was słyszała o kampanii i ma na ten temat swoje przemyślenia, to przedstawię Wam jak ja to widzę.

Niestety w moim odczuciu, całe to hasło to tylko niewiele znaczący slogan :-(  Bo jak my kobiety ciężarne mamy odbierać ową życzliwość? Czy oznacza ona tyle co uśmiech posłany kobiecie z brzuszkiem? Tyle można i bez hasła, ba.... tyle można do każdego, niezależnie od tego, czy ma brzuch ciążowy, piwny, czy jakikolwiek! 
Ja natomiast chciałabym bardzo, aby hasło to przejawiało się w ustępowaniu miejsca w kolejce do kasy, czy też w autobusie, a to co zaobserwowałam nie dość że nie napawa optymizmem, to wręcz rodzi emocje zgoła odmienne!
Ale żeby nie było, że tak sobie gdybam na temat to przedstawię kilka konkretnych przykładów.

1) Wyjście na pocztę (a chodziłam tam w ciąży dość często, bo pomagam przy prowadzeniu działalności opartej na handlu internetowym i przesyłek do wysłania bywało sporo). - Kolejka do kasy na 15 osób, wchodzę ja i nagle okazuje się, że brzuch jest niewidzialny. Wszyscy patrzą w sufit, albo przed siebie byle tylko nasze spojrzenia nie spotkały się w połowie drogi. 
Nie kłócę się o ustąpienie miejsca, bo gdybym czuła się tak bardzo źle to albo bym na tę pocztę wcale nie poszła/pojechała, albo bym męża posłała. Niestety inicjatywy własnej w ludziach nie zauważyłam. 
Miałam raz nawet sytuację wręcz odwrotną, kiedy to pan stojący tuż za mną próbował się wcisnąć przed mnie, bo widział moją piękną ikeową siatkę wypchaną po brzegi przesyłkami - a co tam? Ma stać i czekać aż jakaś ciężarna wyśle paczki?

Na moje stwierdzenie, że zajmuję sobie kolejkę przed kimś/za kimś, a sama pójdę sobie usiąść pod ścianą
na ławeczce, bo niezbyt dobrze się czuję jak długo stoję też widziałam tylko zbulwersowane spojrzenia. Ta ławeczka stroi tam chyba tylko dla staruszków, albo dzieci?

2) Autobus - zdarzyło mi się w ciąży jechać może 5 razy. Raz do urzędu skarbowego z PITem, ale autobus był praktycznie pusty, raz do miasta, ale linią mało uczęszczaną bo na około całego miasta, i trzy razy w miarę wypełnionym autobusem. Dwa razy bez problemu zajęłam upatrzone miejsce, ale raz.... cóż....
Na początku pozytywne zaskoczenie, trzy starsze (podkreślam w wieku mojej babci) panie wpuściły mnie przed sobą przez drzwi. W autobusie mnóstwo młodzieży gimnazjalnej, ale nic to, nie zrażam się,  widzę miejsce na samym końcu autobusu, tylko jak tam z tym brzuchem się dostać? No nic, najpierw powoli i nieśmiało przesuwam się do przodu, potem utknęłam za trzema uczennicami i mówię głośno: "przepraszam", .... zero odzewu, mówię raz jeszcze, dziewczyna nieobecnym wzrokiem się na mnie patrzy, a spojrzenie zdaje się mówić: "czego?" No więc ja nic, tylko łapię ją pod boki i mówię: "sorry, przesuń się bo jest mi słabo i chcę usiąść na tamtym miejscu!". Miałam wrażenie, że przestawiłam ją w tym przejściu, ale zaczynało we mnie wzbierać, a jak już pisałam  tutaj, bywam opanowana do czasu:-)

Nie miałam okazji osobiście się przekonać (bo zawsze jakieś miejsce się znalazło), czy ktokolwiek ustąpiłby mi miejsca, ale z zachowań jakie zaobserwowałam śmiem wątpić.

No i ostatnia historia, ale ta mną wstrząsnęła najbardziej, a to dlatego że stałam akurat przy samym plakacie dotyczącym kampanii!
3) Zakupy w sklepie propagującym "Więcej życzliwości dla kobiet w ciąży" - piątek, zakupy z mężem, długie kolejki do kasy, mój 8 już miesiąc ciąży, więc i brzuch raczej zauważalny. Przy każdej kasie plakat o kampanii. Stoimy. Przed nami 3 osoby, nie jest najgorzej, wszędzie mniej więcej podobnie albo i dłuższa kolejka. Wreszcie wykładamy zakupy na taśmie, a pani z kasy mówi: "proszę nie wykładać kasa będzie zamknięta, idę na przerwę!" Na co ja: " to szybciej nie można było powiedzieć? To bym do takiej kasy nie stała! A plakat o życzliwości dla ciężarnych to wisi rozumiem dla ozdoby?" Kasjerka tylko na mnie dziwnie spojrzała, zamknęła kasę i poszła!

Zdurniałam kompletnie, spojrzałam na męża (tak naprawdę chciałam tymi zakupami cisnąć i stamtąd po prostu wyjść, ale że już tyle energii i czasu zmarnowałam postanowiłam kupić to co miałam w planie!). Jedyne co mi się udało to skomentować to tak, aby słyszeli wszyscy na około: "to chyba jakaś kpina.... żebym jeszcze domagała się ulgowego traktowania, ale żeby mi kasę przed nosem zamknąć?" 
Stanęliśmy w kolejce obok. Znowu trzy osoby przed nami,.... wreszcie nasza kolej, mąż pakuje zakupy ja płacę kartą, nagle czuję, że ktoś mnie dociska do tej kasy i mówi: "no niech się pani wciągnie, bo przejść nie mogę", patrzę za mną kobieta może ze dwa lata starsza ode mnie, ale bardzo "postawna", żeby nie powiedzieć więcej. Ja jej na to: "przykro mi, mój brzuch jest niewciągalny! Jakby pani nie wiedziała, to próbuje mi pani właśnie zgnieść dziecko!" Kasjerka w śmiech, a ja na to do niej: "dziękuję waszemu sklepowi za tę WYJĄTKOWĄ życzliwość dla kobiet w ciąży....!".

To tylko trzy przykłady, pewnie mogłabym doszukać się ich więcej, ale wiem, że być może powinnam sama się domagać ustępowania miejsca, wpuszczania w kolejkę, itp.. Nigdy tego nie robiłam, bo tak źle się nigdy nie czułam. 
Teraz kiedy już nie daję rady po prostu siedzę w domu, albo jadę autem z mężem lub też wysyłam jego aby w tych wszystkich kolejkach stał. Jednak uważam, że nie na tym polega życzliwość ludzka, abyśmy my ciężarne miały się jej domagać, wymuszać.

W mojej ciąży spotkałam się często z uśmiechem, bo sama nie raz się uśmiechałam do ludzi. Widzę też, że pewne kontakty nawiązuje mi się łatwiej, ale to wcale nie ze względu na brzuch, raczej na to że mam więcej czasu i mogę niespiesznie w sklepach rozmawiać ze sprzedawczynią, czy panią na poczcie. Wcześniej, gdy pracowałam zwyczajnie nie było na to czasu. To wszystko jednak nie jest zasługa jakiejkolwiek kampanii.... Bo dla mnie ona istnieje NIESTETY tylko na tych pięknych różowych plakatach.

A jakie jest Wasze odczucie na ten temat? Opiszcie swoje historie związane z "życzliwości" dla ciężarnych. Może te pozytywne przywrócą mi wiarę w powodzenie tej akcji?


Komentarze

  1. Ja jeszcze w ciąży nie byłam, ale niestety - wszystkie historie, których od byłych i obecnych ciężarnych się obsłuchałam, wskazują tylko na Twoje wnioski. Ciąża to chyba kara za grzechy, a nie przywilej...

    OdpowiedzUsuń
  2. musisz byc bardziej asertywna. ja o swoje prawa walczylam glosno,nie czekalam az ktos.odgadnie by mnie przepuscic bo bym sie nie doczekala. jakby mnie takie chamstwo spotkalo jak Ciebie w tym sklepie to bym zlozyla skarge u kierownika sklepu i do centrali tej sieci co Tobie radze... trzeba walczyc o swoje i rozpychac sie lokciami,tu chodzi tez o Twoje dziecko. kiedys bedziesz moze czekac z dzieckiem na reku,i czasem trzeba otworzyc buzie i powiedziec glosno czego sie oczekuje. tacy ludzie sa bardziej szanowani. to samo w poczekalni do pobierania krwi,najpierw pokornie czekalam na czczo mimo mdlosci,pozniej sie wycwanilam,i mowilam,ze jestem w ciazy i teraz ja wchodze. a jak ktos przede mna uparcie nie chcial mnie puscic,to pakowalam sie.do gabinetu i mowilam,ze jestem w ciazy,slabo sie czuje i pielegniarka zawsze wolala,ze teraz ta pani w ciazy ma wejsc. dodam,ze przed ciaza bylam ustepliwa. pozdrawiam cieplo:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja juz nawet nie oczekuję tego, że ktoś mnie przepuści czy potraktuje ulgowo. Po prostu nie ma co się łudzić, bo ludzie są jacy są i większość myśli tylko o sobie patrząc tylko i wyłącznie na swój własny czubek nosa.
    Także ja mówiąc brzydko - olałam to i zagryzam za każdym razem język cierpliwie czekając na swoją kolej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jak byłam w ciąży nie zauważyłam żeby ludzie byli życzliwi. U ginekologa inne kobiety mówiły do mnie, żebym nie dawała się tak traktować, że my musimy mieć pierwszeństwo ale jak chodziło o przepuszczenie to, żadna niebyła skora tak samo w sklepach i różnych innych miejscach. Dużo huczą, krzyczą a mało robią.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale mi się ciśnienie podniosło! Ja już tak dokładnie nie pamiętam takich sytuacji, ale na poczcie nikt nie wpuszczał mnie w kolejkę. Autobusami nie jeździłam. Natomiast będąc w Ikei na zakupach, gdzie wisi nad jedną z kas też wywieszka, że kasa z pierwszeństwem dla kobiet w ciąży i z malutkimi dziećmi czekając za kolejką ludzi bez dzieci i kobiet nie w ciąży po prostu upomniałam się o swój przywilej! W różnych sklepach stałam z wielkim brzuchem i może z 2-3 razy ktoś chciał mi ustąpić miejsca w kolejce. Ale ja jestem dość pyskata i pewnie gdyby mnie spotkała taka sytuacja jak TWoja w tym sklepie to już pół sklepu by mnie słyszało ;) hehe a ta kasjerka jeszcze przed przerwą by mnie obsłużyła! :P hihi

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kornelkowa Mama na tropie wysypki!

Test laktatora elektrycznego Canpol Babies Easy Start

Pawilon ogrodowy SANKT HANS z Jysk - co powiemy na jego temat?