Ekodziecko dla początkujących, czy to w ogóle jest możliwe?

Ufff... udało mi się dzisiaj wreszcie znaleźć chwilkę dla bloga. Kornelka ostatnio śpi w dzień bardzo mało, bo dalej ma rewolucje brzuszkowe :-( Wypróbowaliśmy Delicol i moją dietę bezmleczną, ale bez większych efektów, potem spróbowaliśmy Infacol, mimo iż on od pierwszego miesiąca, ale moim zdaniem małej się pogorszyło i to mocno, bo zaczęła wymiotować i to zalewając przy tym pół pokoju. Ten specyfik zatem poszedł w odstawkę. Na dzień dzisiejszy nasza córeczka dostaje jedynie probiotyk Floractin (potem spróbujemy zachwalanej BioGaii) i podaję jej odrobinkę (50 ml) herbatki z kopru włoskiego i rumianku. Nie jest już tak tragicznie jak było, ale biedactwo dalej nie może w dzień spać, bo męczą ją gazy.
Naszą ostatnią deską ratunku jest Bobotic Forte, stoi i czeka aż mała skończy 28 dni i jeśli się jej nie poprawi to mam nadzieję, że ten specyfik trochę jej ulży. Wiem, że to niby to samo co Infacol, ale chyba jednak nie do końca, bo czytałam opinie i działał tam gdzie Infacol nie zadziałał.
Jak na razie jedyną metodą na sen naszej pociechy jest kładzenie jej w łóżeczku na brzuchu na malutkim termoforku, wówczas ma szansę na pospanie chociaż przez dwie godzinki.


Ale do sedna, bo dzisiaj nie o tym chciałam pisać:-)
Ostatnio z Kornelkowym Tatą analizowaliśmy ile wyrzucamy śmieci, ile razy w tygodniu pierzemy i prasujemy.... Natchnęło nas aby zastanowić się na ile młodzi, nieopierzeni jeszcze rodzice takiego maleństwa jak Kornelcia mogą być ekologiczni? Na ile taki maluch pozwala na dbanie o naturę?
Jako że Kornelkowy Tata siedzi w branży śmieciowej od dobrych kilku lat, to widzę jak serce mu się kraje za każdym razem jak wynosi worek pełen pieluch do śmietnika, a wynosi go już w zasadzie codziennie. Tak wiem, worki duże może nie są, a że jest upalnie na dworze jak i w domu, to śmieci warto wyrzucać codziennie. No więc uznajmy, że tragedii jeśli chodzi o ilość nie ma, tym bardziej że Kornelia ma problemy z wypróżnianiem:-/ ale ilość odpadów w naszym gospodarstwie znacznie wzrosła.

Jako mało jeszcze doświadczeni rodzice zdecydowaliśmy się na używanie pieluch jednorazowych. U nas w domu w zasadzie nawet nie dyskutowaliśmy innych wariantów. Wiem, że są pary które używają u swoich pociech pieluch tetrowych
lub też ślicznych kolorowych pieluch wielorazowych. 

My tych opcji nie rozważaliśmy, bo znamy siebie, wiemy że pod tym względem pewnie skończyłoby się na słomianym zapale, a przy dziecku które cały dzień boli brzuszek, nie może usnąć i potrzebuje bliskości mamy lub taty ostatnią rzeczą jaką chciałoby mi się robić byłoby namaczanie pieluch i ciągłe pranie.
Drugą sprawą jest czy używanie takich wielorazowych pieluszek faktycznie jest ekologiczne? Nie jest to forma usprawiedliwiania samej siebie, bo wiem że żal mi czasu i łatwiej, szybciej zastosować klasycznego pampersa niż oporządzać stosy pieluch, ale przecież pieluszki wielorazowe również nie są bez wad. Trzeba zużyć znacznie więcej wody na pranie, detergentu, czy nawet szarego mydła, aby zabrudzenia sprać, a także energii elektrycznej (o swojej nie wspomnę) aby pralka mogła to wszystko wyprać, a żelazko wyprasować. Są też pieluszki w których wymienia się wkład bodajże kokosowy, ale on przecież też jest jednorazowy. Co więc jest bardziej ekologiczne?
Niestety jednorazówki to jak to stwierdził Kornelkowy Tata wyjątkowo skomplikowany odpad. W zasadzie w całości trafia na wysypisko, nie może być przetworzony, a nierzadko zawiera w sobie toksyczną zawartość:-/ Zatem nasze codziennie wyrzucane worki pieluch po miesiącu robią już pokaźną stertę, a po roku górkę, a to przecież tylko nasze pieluszki! Strach się bać, ile w przeciętnym pojemniku osiedlowych śmieci stanowią same pieluchy! A pieluchy to też nie jedyny odpad generowany przez naszą pociechę. Na tę chwilę zużywamy jeszcze płatki kosmetyczne (zrezygnowaliśmy z nasączanych chusteczek na rzecz wody i właśnie owych płatków kosmetycznych), do tego fiolki po soli fizjologicznej, pudełeczka po rozmaitych kosmetykach (ale to umówmy się nie codziennie, tylko od czasu do czasu), do tego mama musi być dobrze nawodniona, więc generuje min. jedną butelkę po wodzie dziennie więcej niż zwykle o wkładkach laktacyjnych i podkładach poporodowych nie wspomnę.
Dodatkowo piorę prawie codziennie, bo Kornelka ochlapie siebie, pół pokoju, mnie lub Kornelkowego Tatę zwróconym mlekiem, więc często pościel do przeprania, tetrowe pieluszki i nasze ubrania. Zużywamy zatem więcej wody, detergentów i prądu,..... czy więc taka młoda rodzinka jak nasza ma szanse być eko....? 
Jakie jest wasze zdanie na ten temat? Próbujecie przy małym dziecku w ogóle zadbać o środowisko?

Komentarze

  1. Może dla małej mleko zbyt szybko leci z piersi, dlatego ulewa? Próbowałas odciągnąć najpierw troszkę pokarmu, żeby piersi nie były bardzo nabrzmiale i karmić mała z główka troszkę wyżej niż reszta ciała? Nasz mały tez miał problemy z ulewaniem - co drugie karmienie odbywało się z butelki (ściągnięty pokarm + Bebilon subst. zageszczajaca z apteki). Inflacol tez pomagał ;-) powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie myślałam o tym, wiem, że z własnego lenistwa i wygody nie zrezygnowałabym z pampersów na rzecz bycia eko rodzicem :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kornelkowa Mama na tropie wysypki!

Test laktatora elektrycznego Canpol Babies Easy Start

Pawilon ogrodowy SANKT HANS z Jysk - co powiemy na jego temat?