Laktacja, .... czyli jak to u nas wygląda.

Kiedy byłam jeszcze w ciąży cały czas obawiałam się, czy będę mogła karmić piersią. Czy dam radę dobrze przystawić Kornelię do piersi, czy będę miała odpowiednią ilość mleka?
Te pytanie cały czas gdzieś tam w środku mnie gnębiły.
Moja mama powtarzała mi, że to nic trudnego, że to jest najbardziej naturalna czynność jaką może wykonywać kobieta po urodzeniu dziecka.
Czy oby na pewno? Przecież wówczas tyle kobiet nie miałoby z tym problemu.

Zatem jak było z nami?
Najpierw tuż po porodzie miałyśmy z Kornelią spore problemy. Po pierwsze dlatego, że jestem (a może już teraz trzeba napisać byłam) posiadaczką bardzo płaskich brodawek. Zatem nie było za co chwycić. Aby ułatwić życie mojej córce i skrócić moje myślówki z tym związane najpierw w szpitalu pompowałam brodawki ręcznym laktatorem.
Mleka było na początku niewiele, ale i potrzeby Kornelki były w pierwszych dniach całkiem malutkie. Moja córka była tak opita wodami płodowymi, że przez pierwszą dobę w zasadzie prawie nie chciała jeść. Cały dzień spała. Dopiero drugiej nocy, dokładnie o północy włączyło jej się ssanie. Ssała 5 godzin bez przerwy, a ja tylko co jakiś czas zmieniałam pierś z uwagi na straszny ból niezahartowanych brodawek.
Nie ma co ukrywać, początek laktacji dla mamy pierwszego dziecka na pewno nie należy do przyjemności.
Kolejna noc wyglądała podobnie. Moje dziecko jakby myliło pory dnia. W dzień spała i budziła się co 3 godziny, wtedy troszkę pojadła i spała dalej, ale w nocy o 24.00 zmieniała się w małego - wielkiego ssaka:-) I tu niestety nie dałam rady, po trzech godzinach, zmęczona i obolała wsunęłam jej do buzi smoczka i przytulone zasnęłyśmy.
Piszę  niestety, bo wiem że smoczek pewnie wypaczył u niej nieco sposób ssania, ale cóż.... wtedy nie widziałam innego rozwiązania.

Po powrocie do domu kupiłam silikonowe kapturki na brodawki, ale nie zdały one egzaminu, tzn. Kornelia nie chciała przez nie pić.
Z czasem moje piersi się zahartowały i było już tylko lepiej.
Los jednak rzucił nam parę kłód pod nogi, a pierwszą z nich była moja wysypka o której piszę tutaj . Musiałam brać silne leki sterydowe, po zażyciu których nie mogłam od razu karmić. Odciągałam więc mleko w nocy, gdy miałam jego nadmiar i po porannym karmieniu brałam tabletkę, a kolejne karmienie było już z butelki z nocnym mlekiem. Bałam się, że Kornelia odrzuci pierś, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Może to zasługa butelek Tommee Tippee, które miały imitować pierś mamy?
Mleczko odciągałam wtedy laktatorem ręcznym tej samej marki:

Potem był moment kolek (szczęśliwie bardzo u nas krótki), obwiniałam się za te bóle brzucha, wzdęcia. Stosowałam dietę eliminacyjną, bo Nelka miała podejrzenie skazy białkowej i nietolerancji laktozy. Podawaliśmy jej rozmaite leki, od Delicolu począwszy na Sab Simplexie skończywszy.
Jednak nadal karmiłam piersią, choć jałowa nieco dieta była dosyć męcząca. 

Pod koniec 3 miesiąca życia mojej córeczki pojawił się pierwszy jak dotąd kryzys laktacyjny. Kornelia zjadała mleko z obu piersi (gdzie zawsze nasycała się jedną) i dalej płakała z głodu. Po odciągnięciu laktatorem okazywało się, że z obu piersi uzbierało się ok. 10ml:-( 
Byłam załamana, ale nie poddałam się Kornelia ssała, ja dalej pompowałam laktatorem i piłam herbatki Hippa na laktację. Zapytacie pewnie, czy dałam mleko modyfikowane, skoro nie byłam w tym czasie w stanie wykarmić małej? Nie, na szczęście w zamrażarce miałam zamrożone rezerwy na czarną godzinę i ona akurat wtedy nadeszła.

Po kilku dniach mleko wróciło i to ze zdwojoną siłą. Odbudowałam rezerwy w zamrażarce i znowu karmiłam z jednej piersi. 
Zastanawiałam się później czym był spowodowany mój kryzys. Doszłam do wniosku, że prócz fizjologicznego kryzysu, który występuje zwykle w 3 tygodniu, 3,6 i 9 miesiącu, u mnie główną przyczyną był fakt, że Kornelia przesypiała wtedy całą  noc, a moje piersi przystosowały produkcję dzienną do nocnej. 
W trakcie kryzysu zaczęłam wstawać w nocy i ściągałam dwa razy również nocą.
Z czasem pompowanie ręcznym laktatorem zaczęło mnie drażnić, więc kupiłam jeszcze elektryczny laktator Medela Mini Electric: 


Jednak niedługo po owym kryzysie Kornelia weszła w kolejny skok rozwojowy i zaczęła grymasić przy jedzeniu.... ale to już inna historia i o niej również niedługo będziecie mogli przeczytać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kornelkowa Mama na tropie wysypki!

Post dr Dąbrowskiej - dlaczego powinnam go przejść.

Pawilon ogrodowy SANKT HANS z Jysk - co powiemy na jego temat?