Cofnijmy się trochę w czasie:-)
Miało być o chrzcie, ale że do tej uroczystości zostało jeszcze kilka dni, a w zanadrzu był jeszcze jeden zaległy temat, to może najpierw spróbuję nadrobić zaległości.
Jeszcze niedawno byliśmy z Kornelkowym Tatą sami, mogliśmy robić to na co była ochota i tylko do realizacji niektórych marzeń i fanaberii potrzebowaliśmy pieniędzy, bo czas mimo intensywnej pracy zawsze się znalazł.
Zatem po pracy bywały spacery we dwoje, długie wycieczki rowerowe, wieczorne wypady za miasto, granie na komputerze do późnych godzin nocnych i dużo godzin spędzonych na oglądaniu filmów i seriali, czasem nawet po kilka sezonów z rzędu, no i przede wszystkim podróże. Te bliższe i te nieco dalsze ( o nich chciałabym zrealizować serię wpisów, może komuś przydadzą się nasze doświadczenia).
Teraz... cóż, pierwszy film od czasów naszej trójki udało nam się obejrzeć dopiero w rocznicę ślubu, czyli 14 sierpnia - dokładnie 1,5 miesiąca po narodzinach Kornelii, o grach fabularnych zapomnieliśmy, a jedyną grą w jaką udaje mi się pograć to kulki jak jestem w toalecie:-) i to dopiero wówczas gdy Nelka śpi, albo jej tata jest w domu.
To wszystko jakoś udaje nam się znieść, ale najgorszy jest brak przygód podróżniczych. Jak się okazuje jesteśmy już pewnego rodzaju podróżniczymi nałogowcami, z czego nie zdawaliśmy sobie sprawy. Okazuje się, że rok bez wyjazdu jest dla nas sporym wyrzeczeniem.
Co prawda egzotyka mieszkania z małym dzieciątkiem jest bardzo atrakcyjna i oryginalna, ale mimo wszystko marzymy o tym, aby gdzieś się ruszyć.
Dlatego też przeszliśmy z podróżami do sfery wspomnień, marzeń i planowania przyszłych wyjazdów z Kornelią (ale to najwcześniej w przyszłym roku).
W realnym życiu wdrażamy podróże trochę mniejsze:-)
I o takiej właśnie ma być ten wpis, czyli o tym jak Nasza Kornelkowa Trójca pojechała do lasu:-)
Cała wycieczka odbyła się w niedzielę. Pogoda była średnia, ale i tak Kornelia zawsze ma spacerek o 11, więc stwierdziliśmy co za różnica czy to w mieście, czy po lesie. A tak to chociaż powietrze będzie świeże, a i my się przespacerujemy w lepszym miejscu niż osiedla, czy chodniki blisko zatłoczonej drogi.
Z naszych uprzednich licznych rowerowych wojaży znaliśmy piękną asfaltową kilkukilometrową trasę (tak naprawdę drogę przeciwpożarową). Myślałam, że pieszo całej nie przejdziemy, ale okazało się, że to wcale nie było takie trudne. Cała trasa miała w tę i z powrotem ok. 6 km, ale częste wzniesienia terenu sprawiały, że po jeździe na rowerze odczuwałam ją jako dłuższą. Przy wędrówce pieszej z wygodnym do prowadzenia wózkiem okazało się, że jest znacznie milej:-)
Kornelkowy Tata zrobił mi mnóstwo zdjęć, ale po krótce wycieczka wyglądała tak:
Kornelia początkowo ładnie spała, ale po jakimś czasie chyba zaczęła jej doskwierać cisza. W mieście zawsze coś jeździ, hałasuje, a tam w lesie była błoga cisza. Tylko ptasie trele było słychać od czasu do czasu.
Po drodze wypatrywałam grzybów, ale niestety jadąc takim gładkim asfaltem raczej marne szanse na grzyby. Ze swojego grzybiarskiego doświadczenia wiedziałam również, że w otaczającym nas lesie grzybów zawsze było raczej mało.
Zatem grzybów nie znaleźliśmy, ale udało nam się znaleźć takie oto smakołyki:-)
Oprócz pięknych widoków na las i smakowitych owoców spotkaliśmy na swojej drodze również innych mieszkańców okolicy:-)
Po niecałych trzech godzinach spacerowania i wdychania świeżego leśnego powietrza, stwierdziliśmy że czas wracać.
Planujemy więcej takich wypadów, ale ten pierwszy był warty opisania, bo był PIERWSZYM WE TRÓJKĘ! :-)
Super - Malutka ślicznotka, jak słodko spała, ale to fakt, że dzieciaczki "miastowe" są bardziej do hałasu przyzwyczajone i chyba lepiej wtedy śpią;) A my z Maluchem pierwszy raz byliśmy w tym roku na wakacjach - tylko (albo aż) nad polskim morzem - A Krzyś ma już ponad 1,5 roku. A na grzybki planuję jechać w niedzielę - choć robactwa się boję, zawsze mnie ciągnie do lasu na grzyby, a później kwiczę jak wpadam na jakąś pajęczynę zapatrzona w dół szukając grzybków! :)
OdpowiedzUsuńno no..dłuuuugiii spacer :) ja chyba bym tak długo nie wytrzymała, ale to przez to że wręcz nienawidzę chodzić pieszo.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie, że się bawiliście. Ja się nie mogę doczekać takich wypadów z synkiem! :)
OdpowiedzUsuń