Z tęsknoty do swoich pomidorów - zapiski ogrodnika cz.1
Kiedy nastaje zima, to każdego kto ma kawałek ogródka i lubi pogrzebać sobie w ziemi powoli świerzbią ręce, aby coś już sobie zasiać i popatrzeć jak to owe "coś" rośnie.
Ja w tym roku będę miała trzeci sezon z ogrodnictwem. I od kilku dni intensywnie rozmyślam co, gdzie i kiedy posadzić :-)
W pierwszym roku o warzywach nie miałam zielonego pojęcia.
Błądząc po omacku próbowałam hodować, a to truskawki dla Kornelki, a to jakiegoś brokuła, czy cukinię. Nie wyszło mi to tak jak bym chciała, bo ani doświadczenia nie miałam, ani też warunków żeby te moje rośliny należycie pielęgnować. Jeździłam między mieszkaniem a budową i dbałam o wszystko z doskoku.
W zeszłym roku było już inaczej. Na działce byłam w zasadzie codziennie, bo wykańczaliśmy dom, a od sierpnia już tu mieszkamy, więc o rośliny dbałam znacznie intensywniej. Moje uprawy poszerzyłam do sporego warzywnika na działce sąsiadów - moich teściów oraz do powierzonej mi przez teścia szklarni. Miałam ok. 70 krzaków pomidorów, kilkanaście papryk, ogórki, cukinie, fasolę szparagową oraz inne drobne warzywa, które mogłabym wymieniać jeszcze długo. Do tego na płocie w donicach rosły sobie truskawki, które sadziłam z tzw. sadzonek "frigo".
Ogród od połowy roku był zielony, bo zainwestowaliśmy w trawnik z rolki. Nie powiem, akurat z zakładaniem trawnika trafiliśmy na bardzo upalny koniec maja/początek czerwca i przez pierwsze dwa tygodnie nie bardzo wierzyłam, że trawa odbije, ale udało się. Urodziny Kornelii były organizowane już w soczyście zielonej scenerii. Aż chciało się w takich warunkach odpoczywać i grillować.
Aby nakreślić Wam jak to wszystko wyglądało, prezentuję kilka zdjęć.
A teraz mamy białą zimę... Sceneria za oknem niesamowita. W bloku o takich widokach mogłam tylko marzyć. Jednak mimo tego, że słychać jak ptaki kłócą się o wysypane im jedzenie, mimo tego, że widok jest naprawdę bajkowy, to mnie marzą się moje warzywa i wiosenne sadzenie roślin :-)
Przyznam, że pracy z tym jest bardzo dużo. Sporo czasu trzeba poświęcić, aby te wszystkie warzywa odchwaścić, podlać, poobrywać niepotrzebne i chore liście, ale satysfakcja z efektów tak wielka, że warto. Naprawdę WARTO!
Mam tak ogromną radość z tego, gdy mogę znajomym i sąsiadom odstąpić cukinię czy kilka pomidorów. W zeszłym roku cała moja rodzina, dziadkowie, teściowie zajadali się aż do znudzenia moją cukinią. Miałam jej w sumie kilkadziesiąt kilogramów w przeciągu sezonu.
Oczywiście wyciągnęłam też sporo wniosków i dużo się przez ostatni rok nauczyłam.
Wiem już, że 7 krzaczków cukinii, to dla mojej rodziny za dużo, ale mam świadomość że jeśli przypałęta się mączniak, to tej cukinii mogę nie pojeść w ogóle. Zatem w tym roku pewnie krzaczki będą 3-4, ale w razie problemów już na samym początku sezonu, w donicy będzie czekała jedna lub dwie awaryjne sadzonki.
W tym roku nie będę też sadziła bobu ani groszku. Wydaje mi się, że gra nie jest warta świeczki. Wolę to miejsce poświęcić dla pomidorów. Nie wiem czy warto posiać marchewkę, bo zwykle miejsca dla niej nie mam, a plony są raczej mizerne, a koszt zakupu marchewki na targu niewielki.
Na pewno więcej będę miała w tym roku słodkich papryk, bo zimą fajnie zjeść takowe w wersji konserwowej na kanapce. Za to zrezygnuję niemal zupełnie z ostrych, bo mam całą puszkę suszonych z zeszłego roku oraz trzy słoiki marynowanych.
Jedną z moich czterech warzywnych donic poświęcę na warzywa typu cebula, czosnek, pory, selery i pietruszka. Pietruszka od kilku lat nie udaje się na grządkach u mojego teścia, więc w tym roku spróbuję u mnie w skrzyni. Ziemię mam w nich całkiem inną i mniej gliniastą.
No i wniosek na razie ostatni: tam gdzie tylko się da, ziemię wyściółkuję czarną agrowłókniną. Daje ona ogromną oszczędność czasu w odchwaszczaniu. Zatem w tym roku wszędzie gdzie będą pomidory i papryka będzie leżała agrowłóknina :-)
Na dzisiaj to tyle myślenia o ogrodzie. Za kilka dni podzielę się z Wami tym co kupiłam i planuję już kupić w sklepie ogrodniczym oraz tym co można już powoli siać, aby dać upust swoim ogrodniczym zapędom :-)
Ja w tym roku będę miała trzeci sezon z ogrodnictwem. I od kilku dni intensywnie rozmyślam co, gdzie i kiedy posadzić :-)
W pierwszym roku o warzywach nie miałam zielonego pojęcia.
Błądząc po omacku próbowałam hodować, a to truskawki dla Kornelki, a to jakiegoś brokuła, czy cukinię. Nie wyszło mi to tak jak bym chciała, bo ani doświadczenia nie miałam, ani też warunków żeby te moje rośliny należycie pielęgnować. Jeździłam między mieszkaniem a budową i dbałam o wszystko z doskoku.
W zeszłym roku było już inaczej. Na działce byłam w zasadzie codziennie, bo wykańczaliśmy dom, a od sierpnia już tu mieszkamy, więc o rośliny dbałam znacznie intensywniej. Moje uprawy poszerzyłam do sporego warzywnika na działce sąsiadów - moich teściów oraz do powierzonej mi przez teścia szklarni. Miałam ok. 70 krzaków pomidorów, kilkanaście papryk, ogórki, cukinie, fasolę szparagową oraz inne drobne warzywa, które mogłabym wymieniać jeszcze długo. Do tego na płocie w donicach rosły sobie truskawki, które sadziłam z tzw. sadzonek "frigo".
Ogród od połowy roku był zielony, bo zainwestowaliśmy w trawnik z rolki. Nie powiem, akurat z zakładaniem trawnika trafiliśmy na bardzo upalny koniec maja/początek czerwca i przez pierwsze dwa tygodnie nie bardzo wierzyłam, że trawa odbije, ale udało się. Urodziny Kornelii były organizowane już w soczyście zielonej scenerii. Aż chciało się w takich warunkach odpoczywać i grillować.
Aby nakreślić Wam jak to wszystko wyglądało, prezentuję kilka zdjęć.
Tak wyglądał nasz "trawnik" w kwietniu, kiedy to Kornelkowy Tata zabrał się za instalację nawadniania.
To moje pierwsze cieszące oko kwiaty. Później ten płotek został ozdobiony jeszcze donicami z petuniami, werbeną i komarzycą.
Płot okalający tył naszej działki uwieńczyły donice z sadzonkami "frigo" truskawek.
Ciekawe jak w tym roku będą plonowały, bo nie ukrywam z rozczarowaniem odkryłam w donicach liczne gniazda mrówek.
Ciekawe jak w tym roku będą plonowały, bo nie ukrywam z rozczarowaniem odkryłam w donicach liczne gniazda mrówek.
A tak wyglądała szklarnia mojego teścia, zanim rozgościłam się w niej na dobre :-) Tutaj już mała przymiarka do upraw bo już od marca wysiałam szpinak i rzodkiewki.
Brak parapetów w mieszkaniu dawał mi się mocno we znaki, więc część rozsady musiałam wysiedlić do szklarni, jak tylko zrobiło się odrobinę cieplej.
W połowie maja w szklarni zapanowały nowe porządki. Przeorganizowałam wszystko i zasadziłam pomidory i papryki w systemie 2na1.
Większe zagęszczenie roślin pojawiło się również w warzywniku.
Potem przyszedł czas na trawnik, który przez kilka tygodni prezentował swoją opłakaną szarość.
Mimo nawadniania (nie tylko tego co na zdjęciu :-) Mamy zraszacze, a wtedy też dodatkowo podlewaliśmy ręcznie tam gdzie nie sięgał ich strumień) trawnik wyglądał strasznie.
W szklarni stopniowo zaczęło się robić coraz ciaśniej i ciaśniej.
Podobnie w warzywniku.
I na zagonie z ogórkami. Sałat miałam tyle, że część zdążyła wypuścić kwiaty, a my dalej jej nie zdążyliśmy zjeść :-)
Wreszcie przyszedł czas rekompensujący całe trudy i stresy związane z organizacją ogrodu ;-)
Trawnik wreszcie prezentował piękną barwę.
Warzywa wreszcie zaczęły plonować.
W razie wątpliwości to moja ręka nie Kornelki :-)
Przez szklarnię trzeba było się niemalże przedzierać, oczywiście zanim nie poobrywałam zbędnych liści :-)
Potem można było zajadać się pomidorami i robić kolejne słoiki domowego keczupu :-)
A teraz mamy białą zimę... Sceneria za oknem niesamowita. W bloku o takich widokach mogłam tylko marzyć. Jednak mimo tego, że słychać jak ptaki kłócą się o wysypane im jedzenie, mimo tego, że widok jest naprawdę bajkowy, to mnie marzą się moje warzywa i wiosenne sadzenie roślin :-)
Ten sam ogród teraz wygląda tak :-)
Przyznam, że pracy z tym jest bardzo dużo. Sporo czasu trzeba poświęcić, aby te wszystkie warzywa odchwaścić, podlać, poobrywać niepotrzebne i chore liście, ale satysfakcja z efektów tak wielka, że warto. Naprawdę WARTO!
Mam tak ogromną radość z tego, gdy mogę znajomym i sąsiadom odstąpić cukinię czy kilka pomidorów. W zeszłym roku cała moja rodzina, dziadkowie, teściowie zajadali się aż do znudzenia moją cukinią. Miałam jej w sumie kilkadziesiąt kilogramów w przeciągu sezonu.
Oczywiście wyciągnęłam też sporo wniosków i dużo się przez ostatni rok nauczyłam.
Wiem już, że 7 krzaczków cukinii, to dla mojej rodziny za dużo, ale mam świadomość że jeśli przypałęta się mączniak, to tej cukinii mogę nie pojeść w ogóle. Zatem w tym roku pewnie krzaczki będą 3-4, ale w razie problemów już na samym początku sezonu, w donicy będzie czekała jedna lub dwie awaryjne sadzonki.
W tym roku nie będę też sadziła bobu ani groszku. Wydaje mi się, że gra nie jest warta świeczki. Wolę to miejsce poświęcić dla pomidorów. Nie wiem czy warto posiać marchewkę, bo zwykle miejsca dla niej nie mam, a plony są raczej mizerne, a koszt zakupu marchewki na targu niewielki.
Na pewno więcej będę miała w tym roku słodkich papryk, bo zimą fajnie zjeść takowe w wersji konserwowej na kanapce. Za to zrezygnuję niemal zupełnie z ostrych, bo mam całą puszkę suszonych z zeszłego roku oraz trzy słoiki marynowanych.
Jedną z moich czterech warzywnych donic poświęcę na warzywa typu cebula, czosnek, pory, selery i pietruszka. Pietruszka od kilku lat nie udaje się na grządkach u mojego teścia, więc w tym roku spróbuję u mnie w skrzyni. Ziemię mam w nich całkiem inną i mniej gliniastą.
No i wniosek na razie ostatni: tam gdzie tylko się da, ziemię wyściółkuję czarną agrowłókniną. Daje ona ogromną oszczędność czasu w odchwaszczaniu. Zatem w tym roku wszędzie gdzie będą pomidory i papryka będzie leżała agrowłóknina :-)
Na dzisiaj to tyle myślenia o ogrodzie. Za kilka dni podzielę się z Wami tym co kupiłam i planuję już kupić w sklepie ogrodniczym oraz tym co można już powoli siać, aby dać upust swoim ogrodniczym zapędom :-)
Marzy mi się taki ogródek, ale co rok niszczony jest przez zwierzęta :( Musimy najpierw się dobrze odgrodzić od lasku.
OdpowiedzUsuń