O tym co u nas, gdy zniknęliśmy z Blogosfery
Wracam do Was....
Powiem uczciwie, tak dawno nic nie pisałam, że już zapomniałam że w ogóle mam bloga :-)
Smutne, ale niestety prawdziwe.
Czasu rozłąki z Wami nie nadrobię, ale postaram się być bardziej usystematyzowana z moimi kolejnymi wpisami.
Dlatego też blog zyskał dopisek "REAKTYWACJA" oraz nową trochę bardziej uniwersalną szatę graficzną, gdyż tematyka wpisów też ulegnie rozszerzeniu.
Dzisiaj chcę podsumować miniony rok, kiedy to tak naprawdę nas tutaj nie było.
Usprawiedliwiać się nie będę, bo oczywistym jest fakt iż podstawowym powodem mojego "niepisania" był brak czasu.
Przez pierwsze pół roku spowodowany budową domu, tematami związanymi z wykończeniówką oraz późniejszą (lipcową) przeprowadzą do niemalże skończonego domu.
Drugie pół roku upłynęło mi pod znakiem rozwijania działalności gospodarczej, na którą dostałam dofinansowanie i wreszcie mogłam powiedzieć, że jestem "na swoim". I tak od 1 września działam na własny rachunek, próbuję zbudować nową markę i wykarmić rodzinę, przynajmniej w tych 50% :-) Oczywiście jak wiadomo, początki są trudne, ale to temat na inny wpis.
W międzyczasie tych wszystkich absorbujących działań, bardzo aktywnie udzielałam się jako amator-ogrodnik. Hodowałam mnóstwo warzyw. Samych krzaczków pomidorów miałam 70szt. do tego 7 cukinii (które obrodziły w tym roku tak obficie, że już cała rodzina i połowa znajomych miała ich po dziurki w nosie), ogórki, buraki, fasolki w kilku odmianach, papryki, truskawki i wiele innych warzywek. Do dzisiaj w garażu na rozbrojenie czeka jedna wielka dynia :-)
W tym roku mam nadzieję, na bieżąco chwalić się moimi ogódkowymi zmaganiami. Tym razem będzie łatwiej, ponieważ mieszkam już tu gdzie mi te warzywka będą rosły, nie będę musiała już kursować między mieszkaniem a działką :-)
Kolejnymi zaburzeniami w naszym życiu były choróbska. Dzisiaj tylko szybki zarys, bo z tym to też dłuższy temat. Cały marzec przeleżeliśmy wszyscy: Kornelia - tzw. wirus "bostoński", Ja - to samo + potem angina + powikłanie po niedoleczeniu w postaci wielkiego ropnia na lewym migdale (nie polecam ból okropny), Kornelkowy Tata - zapalenie oskrzeli.
Potem jakoś szło, szału nie było ale większych infekcji też nie, aż do września, gdy.... znowu z Kornelką miałam wirusa "bostońskiego" - jakoś ta choroba wyjątkowo nas lubi, no i potem zaczęło się jakieś uporczywe nawracające, przewlekłe zapalenie zatok wszelakich u całej naszej trójki. Niestety trwa do dzisiaj :-( Chorujemy wszyscy, a objawy nasilają nam się cyklicznie i na zmianę.
No i wreszcie podsumowanie zmian w rozwoju Kornelki i trochę więcej o Niej!
* Wzrostowy awans z rozmiaru 86 na 98/104, do tego stopa życiowa też jej mocno urosła :-) Zeszłej zimy rozmiar buta to 22/23 teraz już 26 :-) Tak duża stopa niestety powoduje spore problemy, ponieważ buty w tym rozmiarze są już dedykowane starszym dzieciom i zwykle kozaki są tak długie, że Kornelka ma jakby "kolano w gipsie", więc na zimę w grę wchodzą co najwyżej botki :-)
* Oczy naszej córeczki są coraz ciemniejsze i wydaje się, że pod tym względem będzie podobna do mnie. Włoski ma coraz bardziej jak Tata ;-) Na szczęście na razie nie wykazuje naszej tendencji do tycia :-)
* Od dwóch miesięcy ma w buzi komplet ząbków.
* Od kilku miesięcy jesteśmy prawie w pełni "odpieluchowani", piszę prawie ponieważ na noc pieluszka jeszcze jest, ale coraz częściej Kornelka budzi nas w nocy na siusiu, no i czasem jeszcze zdarzają nam się małe wpadki.
* Posiłki je sama, na wysokim krzesełku z Ikea, a nie na krześle do karmienia (awans nastąpił przy okazji przeprowadzki).
* Od lutego jeździ 2-3 razy w tygodniu do opiekunki, gdzie ma okazję pobawić się z innymi dziećmi.
* Jest fanką Tomka i Przyjaciół oraz Świnki Peppy. Pociągi kursują u nas we większości pomieszczeń ;-)
* Mówi, dużo mówi, ale niestety dość niezrozumiale. "Zjada" wszystkie początki słów i niektórych nadal nie wymawia poprawnie, ale i tak postępy widać każdego dnia.
* Bardzo chce nam pomagać, wycierać, zmywać, piec ciasta, prać czy nawet gotować (chociażby makaron).
To taka nasza Kornelka " w pigułce" :-)
Ten wpis mógłby nie mieć końca, bo roku nie da się tak od ręki streścić, ale planuję w kolejnych wpisać poruszać kolejne tematy, w celu uzupełnienia.
Najpóźniej za kilka dni przeczytacie o tym co planujemy na ten rozpoczynający się właśnie 2017 rok :-)
Zapraszamy :-)
Powiem uczciwie, tak dawno nic nie pisałam, że już zapomniałam że w ogóle mam bloga :-)
Smutne, ale niestety prawdziwe.
Czasu rozłąki z Wami nie nadrobię, ale postaram się być bardziej usystematyzowana z moimi kolejnymi wpisami.
Dlatego też blog zyskał dopisek "REAKTYWACJA" oraz nową trochę bardziej uniwersalną szatę graficzną, gdyż tematyka wpisów też ulegnie rozszerzeniu.
Dzisiaj chcę podsumować miniony rok, kiedy to tak naprawdę nas tutaj nie było.
Usprawiedliwiać się nie będę, bo oczywistym jest fakt iż podstawowym powodem mojego "niepisania" był brak czasu.
Przez pierwsze pół roku spowodowany budową domu, tematami związanymi z wykończeniówką oraz późniejszą (lipcową) przeprowadzą do niemalże skończonego domu.
Drugie pół roku upłynęło mi pod znakiem rozwijania działalności gospodarczej, na którą dostałam dofinansowanie i wreszcie mogłam powiedzieć, że jestem "na swoim". I tak od 1 września działam na własny rachunek, próbuję zbudować nową markę i wykarmić rodzinę, przynajmniej w tych 50% :-) Oczywiście jak wiadomo, początki są trudne, ale to temat na inny wpis.
W międzyczasie tych wszystkich absorbujących działań, bardzo aktywnie udzielałam się jako amator-ogrodnik. Hodowałam mnóstwo warzyw. Samych krzaczków pomidorów miałam 70szt. do tego 7 cukinii (które obrodziły w tym roku tak obficie, że już cała rodzina i połowa znajomych miała ich po dziurki w nosie), ogórki, buraki, fasolki w kilku odmianach, papryki, truskawki i wiele innych warzywek. Do dzisiaj w garażu na rozbrojenie czeka jedna wielka dynia :-)
Największa cukinia, jaka mi się ukryła w gąszczu liści :-)
Tęskno mi już do swoich pomidorów - mają nieporównywalnie lepszy smak od kupnych.
W tym roku mam nadzieję, na bieżąco chwalić się moimi ogódkowymi zmaganiami. Tym razem będzie łatwiej, ponieważ mieszkam już tu gdzie mi te warzywka będą rosły, nie będę musiała już kursować między mieszkaniem a działką :-)
Kolejnymi zaburzeniami w naszym życiu były choróbska. Dzisiaj tylko szybki zarys, bo z tym to też dłuższy temat. Cały marzec przeleżeliśmy wszyscy: Kornelia - tzw. wirus "bostoński", Ja - to samo + potem angina + powikłanie po niedoleczeniu w postaci wielkiego ropnia na lewym migdale (nie polecam ból okropny), Kornelkowy Tata - zapalenie oskrzeli.
Potem jakoś szło, szału nie było ale większych infekcji też nie, aż do września, gdy.... znowu z Kornelką miałam wirusa "bostońskiego" - jakoś ta choroba wyjątkowo nas lubi, no i potem zaczęło się jakieś uporczywe nawracające, przewlekłe zapalenie zatok wszelakich u całej naszej trójki. Niestety trwa do dzisiaj :-( Chorujemy wszyscy, a objawy nasilają nam się cyklicznie i na zmianę.
No i wreszcie podsumowanie zmian w rozwoju Kornelki i trochę więcej o Niej!
* Wzrostowy awans z rozmiaru 86 na 98/104, do tego stopa życiowa też jej mocno urosła :-) Zeszłej zimy rozmiar buta to 22/23 teraz już 26 :-) Tak duża stopa niestety powoduje spore problemy, ponieważ buty w tym rozmiarze są już dedykowane starszym dzieciom i zwykle kozaki są tak długie, że Kornelka ma jakby "kolano w gipsie", więc na zimę w grę wchodzą co najwyżej botki :-)
* Oczy naszej córeczki są coraz ciemniejsze i wydaje się, że pod tym względem będzie podobna do mnie. Włoski ma coraz bardziej jak Tata ;-) Na szczęście na razie nie wykazuje naszej tendencji do tycia :-)
* Od dwóch miesięcy ma w buzi komplet ząbków.
* Od kilku miesięcy jesteśmy prawie w pełni "odpieluchowani", piszę prawie ponieważ na noc pieluszka jeszcze jest, ale coraz częściej Kornelka budzi nas w nocy na siusiu, no i czasem jeszcze zdarzają nam się małe wpadki.
* Posiłki je sama, na wysokim krzesełku z Ikea, a nie na krześle do karmienia (awans nastąpił przy okazji przeprowadzki).
* Od lutego jeździ 2-3 razy w tygodniu do opiekunki, gdzie ma okazję pobawić się z innymi dziećmi.
* Jest fanką Tomka i Przyjaciół oraz Świnki Peppy. Pociągi kursują u nas we większości pomieszczeń ;-)
* Mówi, dużo mówi, ale niestety dość niezrozumiale. "Zjada" wszystkie początki słów i niektórych nadal nie wymawia poprawnie, ale i tak postępy widać każdego dnia.
* Bardzo chce nam pomagać, wycierać, zmywać, piec ciasta, prać czy nawet gotować (chociażby makaron).
Styczeń 2016 -
Dzisiaj mi się wydaje, że jeszcze taka malutka była ta moja Kornelka (przecież dalej jest mała...)
Dzisiaj mi się wydaje, że jeszcze taka malutka była ta moja Kornelka (przecież dalej jest mała...)
Czerwiec 2016 -
jeszcze na starym mieszkaniu.
Grudzień 2016 -
moja Gwiazdeczka pozuje do zdjęć ;-)
Ten wpis mógłby nie mieć końca, bo roku nie da się tak od ręki streścić, ale planuję w kolejnych wpisać poruszać kolejne tematy, w celu uzupełnienia.
Najpóźniej za kilka dni przeczytacie o tym co planujemy na ten rozpoczynający się właśnie 2017 rok :-)
Zapraszamy :-)
w pisaniu bloga najważniejsza jest systematyczność :) może w tym pomóc planowanie terminów następnych wpisów :)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę własnych warzywek :)
pozdrawiam :)
Tak masz rację z tą systematycznością :-) Niestety bardzo ciężko jest znaleźć na wszystko czas, jak ma się głowę pełną pomysłów. W moim życiu ostatnio nie było czasu na nawet na spanie, o czym już powoli szykuję wpis. Ale mam zamiar to zmienić, bo mocno podupadłam na zdrowiu ;-)
UsuńDziękuję serdecznie za komentarz :-)
Pozdrawiam Kornelkowa Mama :-)
Ale jest śliczna na ostatnim zdjęciu prawdziwa słodycz: ))) to czekamy na dalsze wpisy i witaj ponownie: )
OdpowiedzUsuń