Wysypka - uczulenie na oksytocynę
Część z Was pewnie zastanawiała się gdzie zaginęłam, że tak długo nic na blogu nie napisałam.
Niestety, życie to nie bajka.... a już w ogóle życie matki szkraba, który właśnie odkrywa czym jest mobilność:-)
Fajnie się patrzy na Kornelcię jak eksploruje pokój, ale już gorzej robi się przy niej lub je posiłki. Dzisiaj z piętnaście razy zaglądała mi do talerza z usmażonym leszczem i chyba miała zamiar liczyć wszystkie ości.
To był mój najdłuższy obiad jak dotąd, bo nie dość że musiałam uważać na to, aby Mała nie wtargnęła do niego ze swoimi bosymi nóżkami, to jeszcze sama próbowałam nie udławić się ościem.
Wczoraj natomiast Kornelia masowało robiła zamachy na swoje zdrowie/życie. Gdy pakowałam przesyłki postanowiła zjeść kartkę papieru. W ciągu dosłownie minuty usłyszałam dziwne chrząkanie i siłą wyciągnęłam jej zwiniętą kulkę rozmoczonego papieru z buzi. Drugą dziarsko ściskała w dłoni i za nic w świecie nie miała zamiaru jej oddać. Później na przewijaku uderzyła się głową o ścianę i oczywiście ryk był okrutny.
Generalnie zauważyłam, że po szczepieniu moja Córeczka jest wyraźnie bardziej marudna, no i niestety znacznie gorzej je. Mam jednak nadzieję, że ten stan za kilka dni się nieco zmieni, bo uczciwie przyznam, że od dwóch dni można w naszym domu zwariować.
To tyle tytułem wytłumaczenia się dlaczego ostatnio tak mało piszę:-)
Dzisiejszy krótki wpis chcę poświęcić nawiązaniu do tematu, jaki część z Was dość mocno interesuje i o który dostaję zapytania.
Chodzi mi mianowicie o moją pociążową wysypkę.
Pisałam już w listopadzie, że niestety mimo iż minęły już te magiczne 3 miesiące, to wysypkę miałam nadal. Miałam, miałam, no i nadal mam....
Nie sprawdziło się zatem stwierdzenie, że jest to dermatoza ciążowa i minie niedługo po porodzie. Sterydy i maści tylko załagodziły najgorszy - początkowy etap. Później było już znacznie lepiej, bo tak naprawdę wysypka nawraca mi tylko na obu ramionach i to zawsze na zmianę, a nigdy równocześnie. A nawraca, gdy mam po drobnych kryzysach laktacyjnych nagły przypływ mleka. Wtedy dwa, trzy dni drapię jedną rękę, potem drugą i znowu na kilka dni mam spokój i tak w kółko.
Pocieszam się, że wydzielanie oksytocyny nie będzie na razie większe i liczę na to, że za jakiś czas w ogóle zapomnę o strupkach i bliznach zdobiących moje ramiona i ręce.
Swoją drogą to dość ciekawe, że można być uczulonym na wydzielane przez własny organizm hormony, to coś jakby reakcja autoimmunologiczna:-)
Pierwszy etap uczulenia był tak spektakularny jak pisałam tutaj, po dwóch kroplówkach z oksytocyną, które podano mi w trakcie akcji porodowej. Być może też syntetyczny hormon bardziej mnie uczula niż mój własny? Jednak uczciwie przyznam, że wesoło mi wtedy nie było. Cały lipiec towarzyszyły mi niemiłosierne upały.
Ja obolała jeszcze po porodzie, z bądź co bądź ogromną nadwagą i opuchlizną (zatrucie ciążowe pomogło mi w ostatnim tygodniu ciąży przybrać dodatkowe 7kg, składające się w dużym stopniu z wody - na szczęście!), do tego cała w wysypce.
Wtedy to naprawdę byłam CAŁA w wysypce! Jak sobie przypominam ten czas, to aż mi żal samej siebie z wtedy. Pamiętam jak po dwóch tygodniach po narodzinach Kornelii powiedziałam, że mogę zaraz urodzić drugie dziecko, bo ból porodowy wcale mnie tak bardzo nie przeraża (choć byłam wycieńczona fizycznie), tylko niech ktoś wreszcie zabierze ode mnie to okropne swędzenie.
Niestety Nikt się nie zlitował i go nie zabrał:-(
Żal mi siebie jeszcze dlatego, że wiem jakie miałam wahania hormonalne. Jak źle mi wtedy było. Nie od razu szalałam na punkcie mojego dziecka, tak jak teraz szaleję i czasem zastanawiałam się czy na pewno tego chciałam.
Teraz nie pamiętam już przeszłości "sprzed Kornelii", teraz ona jest naszym Słoneczkiem i nawet jak ją kładę do łóżeczka na noc, to już nie mogę się doczekać, żeby znów ją zobaczyć:-)
Jest coraz bardziej komunikatywna i wesoła. Potrafi rozświetlić nawet najbardziej ponury dzień.
Zatem może uda jej się rozświetlić i Wasz dzień.
Jeśli nie to może się chociaż do niej uśmiechniecie:-)
Niestety, życie to nie bajka.... a już w ogóle życie matki szkraba, który właśnie odkrywa czym jest mobilność:-)
Fajnie się patrzy na Kornelcię jak eksploruje pokój, ale już gorzej robi się przy niej lub je posiłki. Dzisiaj z piętnaście razy zaglądała mi do talerza z usmażonym leszczem i chyba miała zamiar liczyć wszystkie ości.
To był mój najdłuższy obiad jak dotąd, bo nie dość że musiałam uważać na to, aby Mała nie wtargnęła do niego ze swoimi bosymi nóżkami, to jeszcze sama próbowałam nie udławić się ościem.
Wczoraj natomiast Kornelia masowało robiła zamachy na swoje zdrowie/życie. Gdy pakowałam przesyłki postanowiła zjeść kartkę papieru. W ciągu dosłownie minuty usłyszałam dziwne chrząkanie i siłą wyciągnęłam jej zwiniętą kulkę rozmoczonego papieru z buzi. Drugą dziarsko ściskała w dłoni i za nic w świecie nie miała zamiaru jej oddać. Później na przewijaku uderzyła się głową o ścianę i oczywiście ryk był okrutny.
Generalnie zauważyłam, że po szczepieniu moja Córeczka jest wyraźnie bardziej marudna, no i niestety znacznie gorzej je. Mam jednak nadzieję, że ten stan za kilka dni się nieco zmieni, bo uczciwie przyznam, że od dwóch dni można w naszym domu zwariować.
To tyle tytułem wytłumaczenia się dlaczego ostatnio tak mało piszę:-)
Dzisiejszy krótki wpis chcę poświęcić nawiązaniu do tematu, jaki część z Was dość mocno interesuje i o który dostaję zapytania.
Chodzi mi mianowicie o moją pociążową wysypkę.
Pisałam już w listopadzie, że niestety mimo iż minęły już te magiczne 3 miesiące, to wysypkę miałam nadal. Miałam, miałam, no i nadal mam....
Nie sprawdziło się zatem stwierdzenie, że jest to dermatoza ciążowa i minie niedługo po porodzie. Sterydy i maści tylko załagodziły najgorszy - początkowy etap. Później było już znacznie lepiej, bo tak naprawdę wysypka nawraca mi tylko na obu ramionach i to zawsze na zmianę, a nigdy równocześnie. A nawraca, gdy mam po drobnych kryzysach laktacyjnych nagły przypływ mleka. Wtedy dwa, trzy dni drapię jedną rękę, potem drugą i znowu na kilka dni mam spokój i tak w kółko.
Pocieszam się, że wydzielanie oksytocyny nie będzie na razie większe i liczę na to, że za jakiś czas w ogóle zapomnę o strupkach i bliznach zdobiących moje ramiona i ręce.
Swoją drogą to dość ciekawe, że można być uczulonym na wydzielane przez własny organizm hormony, to coś jakby reakcja autoimmunologiczna:-)
Pierwszy etap uczulenia był tak spektakularny jak pisałam tutaj, po dwóch kroplówkach z oksytocyną, które podano mi w trakcie akcji porodowej. Być może też syntetyczny hormon bardziej mnie uczula niż mój własny? Jednak uczciwie przyznam, że wesoło mi wtedy nie było. Cały lipiec towarzyszyły mi niemiłosierne upały.
Ja obolała jeszcze po porodzie, z bądź co bądź ogromną nadwagą i opuchlizną (zatrucie ciążowe pomogło mi w ostatnim tygodniu ciąży przybrać dodatkowe 7kg, składające się w dużym stopniu z wody - na szczęście!), do tego cała w wysypce.
Wtedy to naprawdę byłam CAŁA w wysypce! Jak sobie przypominam ten czas, to aż mi żal samej siebie z wtedy. Pamiętam jak po dwóch tygodniach po narodzinach Kornelii powiedziałam, że mogę zaraz urodzić drugie dziecko, bo ból porodowy wcale mnie tak bardzo nie przeraża (choć byłam wycieńczona fizycznie), tylko niech ktoś wreszcie zabierze ode mnie to okropne swędzenie.
Niestety Nikt się nie zlitował i go nie zabrał:-(
Żal mi siebie jeszcze dlatego, że wiem jakie miałam wahania hormonalne. Jak źle mi wtedy było. Nie od razu szalałam na punkcie mojego dziecka, tak jak teraz szaleję i czasem zastanawiałam się czy na pewno tego chciałam.
Teraz nie pamiętam już przeszłości "sprzed Kornelii", teraz ona jest naszym Słoneczkiem i nawet jak ją kładę do łóżeczka na noc, to już nie mogę się doczekać, żeby znów ją zobaczyć:-)
Jest coraz bardziej komunikatywna i wesoła. Potrafi rozświetlić nawet najbardziej ponury dzień.
Zatem może uda jej się rozświetlić i Wasz dzień.
Jeśli nie to może się chociaż do niej uśmiechniecie:-)
Zaintrygował mnie ten temat... muszę poczytać o tym jeszcze :)
OdpowiedzUsuńCiekawy blog - muszę wpadać częściej
www.MartynaG.pl
Pierwszy raz słyszę o takiej wysypce. Mam nadzieję, że to chwilowa przypadłość
OdpowiedzUsuńNiestety nie taka chwilowa, bo trwa już prawie 8 miesięcy, ale da się z tym żyć:-) Przynajmniej już teraz.
UsuńJej to chyba uśmiech schodzi z buzi gdy tylko śpi ;-)
OdpowiedzUsuńrety jaka ona słodka i duża już! Niedlugo mój Xav jej dorówna :) hehe słodkie zdjęcie jak spi, taki aniołeczek :)
OdpowiedzUsuńa wysypki wspolczuje... oby zeszla Ci jak najpredzej do konca:)
http://xavilove.blogspot.com/
Kochana ja miała to samo co Ty! Najgorsza wysypka świata normalnie. Drapałam się do krwi. Zamiast cieszyć się macierzyństwem, to płakałam po kątach. http://bazyljuszka.blogspot.com/2015/08/uczulenie-na-oksytocyne.html najlepsze jest to, że praktycznie sama wpadłam na trop co to może być, bo dermatolog to w ogóle porażka, maść ze sterydem i do domu...
OdpowiedzUsuńWitaj :) Co myślisz o wykonaniu dziecku takiego testu http://www.alergiczne.info/testy-alergiczne. Małemu często pojawiają się wysypki a ja nie mam pojęcia z czego ;/
OdpowiedzUsuńWitam! Karmię od 9 miesięcy i jakieś 2-3 miesiące pojawiła się u mnie identyczna wysypka raz na nogach, raz rękach , na brzuchu , a gdy podrapię to jest już na całym cielę!Przy synu miałam to samo, lekarz polecił pić wapno i przeszło! Teraz wapno pomogło na tydzień:( Czy mogę dalej karmić czy lepiej odstawić? Ja wytrzymam tylko oby Martusi nie zaszkodzić! Dziękuję bardzo! Pozdrawiam serdecznie i tysiące buziaków dla małej księżniczki!
OdpowiedzUsuńWitam. Jestem tydzień po narodzinach mojego synka i mam identyczne objawy. Zajęte mam całe nogi i brzuch. Również w czasie porodu podano mi 2 kroplowki. Proszę o pomoc jak sobie radzić z tym problemem bo informacji na ten temat jest wciąż mało :(
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie,
Usuńniestety nie pocieszę Pani w tym temacie za bardzo. Ja z wysypką męczyłam się tak długo jak karmiłam piersią. Zawsze przy nawałach mlecznych miałam jej więcej, a potem w miarę jak Kornelia miała 9-11 miesięcy to wysypka zaczynała zanikać, bo odstawiałam ją od piersi.
Co do rzeczy, które mi pomagały i łagodziły objawy, to smarowanie Pudrodermem (ale niestety mocno wysuszało skórę), potem lepsze okazało się smarowanie Medidermem i kąpiele w emolientach jak dla dzieci z atopowym zapaleniem skóry. Generalnie musiałam stosować sie do zasad jakbym była chora na egzemę lub łuszczycę. Oczywiście wysypka nie znikała, ale można było z nią funkcjonować.
Początkowo dermatolodzy leczyli mnie sterydami, ale dzisiaj po 4 latach uważam, że to nie było dobre rozwiązanie, bo po odstawieniu leków wysypka wracała w innym miejscu, a dodatkowo ja miałam problemy z karmieniem córki i przyjmowaniem leków w tym samym czasie.
Niestety w przypadku takiej wysypki jedyne co pozostaje to próbować wytrwać, myśleć o maleństwie i czekać, bo przechodzi z czasem samo :-)
Witam. Jestem tydzień po narodzinach mojego synka i mam identyczne objawy. Zajęte mam całe nogi i brzuch. Również w czasie porodu podano mi 2 kroplowki. Proszę o pomoc jak sobie radzić z tym problemem bo informacji na ten temat jest wciąż mało :(
OdpowiedzUsuńWitam. Jestem tydzień po narodzinach mojego synka i mam identyczne objawy. Zajęte mam całe nogi i brzuch. Również w czasie porodu podano mi 2 kroplowki. Proszę o pomoc jak sobie radzić z tym problemem bo informacji na ten temat jest wciąż mało :(
OdpowiedzUsuńMam to samo :( identyczne objawy. Czy po ostawieniu dziecka od piersi zeszło całkowicie? Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń