Ile kosztowała nas wyprawka dla dziecka? cz.2

Niedawno opisywałam Wam naszą wyprawkę dla córeczki. Były to jednak akcesoria z kategorii "Musisz to mieć". Dzisiaj chciałabym wymienić kilka rzeczy, których zakup zależy tylko i wyłącznie od "widzimisię" rodziców. Jeśli uważają je bowiem za zbyteczne, to z całą pewnością poradzą sobie również bez ich posiadania.

Na rynku akcesoriów i zabawek niemowlęcych jest całe zatrzęsienie kolorowych, zachęcających swoim wyglądem do zakupu "duperelek". Część z nich jest przydatna i po prostu warto je mieć, a część to tylko pochłaniacze pieniędzy, które kupione dość szybko trafiają do kąta.
Widziałam już rozmaitości:
daszki do mycia główki niemowląt, poduszki uniemożliwiające przewracanie się dziecka na boki, smoczki które wyglądają jak umalowane usta, o takie:

Osobiście przerażałoby mnie dziecko z takim smoczkiem:-) Na jeden raz może to i zabawne, ale do codziennego użytku,....? Jakoś sobie tego nie wyobrażam.
To tego wszystkiego dołożyłabym chodziki, wisiadła zamiast klasycznej chusty i wiele innych akcesoriów, co do których nawet nie jestem pewna zastosowania.

Jednak mój dzisiejszy wpis nie neguje wcale zakupów dodatkowych rekwizytów, bo sama kupiłam pewne rzeczy, które wydawały mi się przydatne, choć nie niezbędne i najzwyczajniej ładne:-)
Chciałam przy tym kupić część drobiazgów okazyjnie, jako używane lub też właśnie tylko dlatego, że natrafiły mi się okazje zostały one przeze mnie zakupione.

Z rzeczy, które nie każda mama uważa za konieczne, a dla mnie takowe były mogę wymienić:
1) Laktator - wiem, można sobie radzić i bez niego, są przecież pompki do odciągania, można ściągać pokarm ręcznie, a przy tym nie mam gwarancji że w ogóle będę karmiła piersią! Wszystko to prawda, zwłaszcza jeśli mama podobnie jak ja planuje pierwszy rok życia dziecka spędzić w domu. Jednak nie wyobrażam sobie nie móc wyjść z domu choćby na chwilę, bo będę musiała dziecko nakarmić. Stwierdziłam więc, że chociaż spróbuję odciągać pokarm i zostawiać go mężowi w lodówce na wypadek mojego wyjścia. 
Razem z laktatorem kupiłam cały zestaw z butelkami i smoczkami uspokajaczami (mnie one oczarowały, chociaż wiem że moje dziecię niekoniecznie musi chcieć z nich pić). Zestaw kupiłam jako nowy. Koszt zestawu: 120zł

2) Monitor oddechu z nianią elektroniczną - dla jednych zbędny, dla innych potrzebny tak samo jak wózek czy łóżeczko. My się zdecydowaliśmy, chociażby dlatego, że za jakiś czas przenosimy się z mieszkania do domu i ułatwi nam to mobilne poruszanie się po całej jego powierzchni. Jako młoda mama (choć wiekowo już nie taka młoda:-)) obawiam się również, że mogę przegapić bezdech, a dziecko od samego początku chciałabym uczyć spania "u siebie". Po przeanalizowaniu za i przeciw, wybór padł na AngelCare AC401 z jedną płytką sensoryczną, monitor został kupiony nowy. Koszt: 360zł

3) Podgrzewacz do butelek - na razie z całą pewnością bym go nie kupiła, gdyby nie fakt iż trafił mi się używany w sklepie typu "second hand", cóż że ma wtyczkę angielską, skoro przejściówka kosztuje grosze? Sprawdzony w sklepie czy działa i kupiony za UWAGA!!! 8 zł!
A kupiłam o taki: 

Nasz nie ma co prawda tego niebieskiego sitka wewnątrz, ale czy za takie pieniądze wypada grymasić?

4) Sterylizator do butelek - dokładnie ta sama historia co z podgrzewaczem. Kupiony za 10 zł  w pudełku, co prawda bez dodatkowych akcesoriów, ale i tak bardzo mnie ucieszył, tym bardziej że butelki tej marki oczarowały mnie od samego początku. Gdybym miała kupić jako nowy - na pewno uważałabym to za zbędny wydatek!

5) Woreczki na pieluszki - klasyczne "Paklanki", może nie są koniecznie potrzebne, ale stwierdziłam że sprawdzę czy faktycznie przydatne? Dużo dobrego o nich przeczytałam, a  teraz sprawdzę czy to prawda:-)
Kupiłam 4 op. po 50 szt., najtaniej znalazłam za 3,50 zł za opakowanie, czyli koszt 14 zł.

6) Termometr do kąpieli - wrażliwy łokieć spokojnie mógłby go zastąpić :-) W moim przypadku jednak zbyt często sama kąpałam się we wrzątku, aby serwować dziecku taką przyjemność. Koszt: 7,5 zł



7) Leżaczek bujaczek - chciałam odkupić lub pożyczyć używany od znajomych, ale nikt nie miał na zbyciu, sami mieli popożyczane. Zaczęłam więc szukać po portalach aukcyjnych, znalazłam wylicytowałam i kupiłam za 86 zł taki jak ten, tyle że używany. Na razie leży jeszcze nie zmontowany więc zdjęć oryginału nie mam na razie :-) Wszystko w nim działa jak należy.

8) Mata edukacyjna - jedną w kształcie owieczki, ale bez tych wszystkich edukacyjnych dodatków dostałam po chrześniaczce i w zasadzie na tym chciałam poprzestać, ale.... no właśnie jeden wypad do najbardziej znanego "owadziego" dyskonta i się skusiłam na nowiutką kolorową matę za jedyne 69 zł w promocji:-)

9) Zabawki - a tak powtarzałam sobie, że już kończę z tymi zakupami, że już nic nam więcej nie potrzeba, ale potem trafiły mi się zabawki używane w okazyjnej cenie. Wszystko zostało wyprane i nadaje się do dalszej zabawy:

Za grzechotki dałam 5 zł, za konika morskiego, a jest jak nowy i ślicznie gra 7 zł, żal było nie kupić.

Wiem, dałam się ponieść zakupom. Całkiem niepotrzebnie kupuję dla córeczki te wszystkie zabawki, bo znając życie jak nas ktoś odwiedzi, to i tak zawsze coś przyniesie. Najbliższym już powiedziałam, że chcemy rzeczy praktyczne, typu pieluszki, bo z zabawkami radzę sobie aż nadto:-)
Żeby nie było, to jeszcze nie wszystko:-)

Rozochocona tym, że znalazłam okazję kupiłam jeszcze książeczki i maskotkę edukacyjną do wózka. Te są nowe, ale ceny znacznie niższe niż w Polsce, a wszystko przyszło z chińskiego portalu sprzedażowego:
Koszt: 22 zł

Koszt: 35zł

10) Karuzelka nad łóżeczko - i ostatni mój zakup, jeszcze czekam na dostawę również z tegoż samego zakątka świata, to karuzela SKIP HOP, w Polsce za 250 zł, a ja ją kupiłam za 73 zł, podkreślam nową:-)

Jak widzicie mimo, iż uważam że rynek komercyjny robi nam poniekąd "wodę z mózgu", to sama uległam wielu pokusom. Starałam się jednak dokonując jakiegokolwiek zakupu przemyśleć czy: mnie na to stać? jest mi to potrzebne? co z tym zrobię później?
Doszłam do wniosku, że części rzeczy zwyczajnie za tak małe pieniądze nie będzie mi szkoda wyrzucić, a tym bardziej komuś oddać, czy też odsprzedać za pieniądze jeszcze mniejsze:-)

Podsumowując część dotyczącą zakupów do wyprawki z kategorii 2 - FANABERIA,
wydałam na to wszystko: 816,50 zł

Mam jednak świadomość, że nie musiałam tego robić jak i również, że gdybym kupiła wszystko jak nowe lub też po polskich cenach rynkowych to zapłaciłabym ok.dwa razy tyle :-)

W razie Waszych pytań chętnie odpowiem, dam namiary na niektóre akcesoria, jeśli szukacie czegoś taniej.

A Wy jak dokonujecie takich zakupów? Kupujecie wszystko nowe, czy może szukacie używanych, ale w idealnym stanie?









Komentarze

  1. Ładna ta wyprawka, smoczki są boskie :D Ja dziecko od 2 miesiąca życia kładłam na brzuszku na spanko, nawet go tak w wózku woziłam, oczywiście pod własną obserwacją, więc trochę mnie przeraża ten monitor oddechu, bo nawet nie zwróciłam na niego uwagi, a mogło się wydarzyć wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja teraz z doświadczenia wiem że warto niektóre gadżety kupić używane,
    podgrzewacz mam ten sam i polecam choćby do podgrzewania słoiczków z obiadkiem

    OdpowiedzUsuń
  3. W Komisie Tygrysek na A. Krajowej te zabawki i sprzety używane Pani kupiła? np. konika, podgrzewacz itp?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te akurat rekwizyty udało mi się wyszperać w klasycznym "second hand" podgrzewacz na Pl.Hallera w sklepie z odzieżą angielską (nie w tym dużym tylko obok jubilera), sterylizator na Kościuszki, a konika morskiego w CTO na Armii Krajowej.
      Do Tygryska też zaglądam, ale jakoś z moimi gabarytami trochę mi tam ciasno:-)

      Usuń
  4. konik z fisher price u mnie też jest na liście rzeczy,(choc cena przeraza) które chcę kupić :) zamiast leżaczka bujaczka wiem, ze zainwestuje w skoczek również z fisher price, ale to jak dzidzi podrosnie no i planuje kupic uzywany, są za ok 100zł. :)

    coz, nie zaszaleje az tak jak Ty pewnie, bo budzet jakim dysponuje na CALOSC wyprawki to kilka stówek... więc wszystko raczej oszczednie i z umiarem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pewnie tego wszystkiego też bym nie kupiła, gdyby mi się nie udało taniej albo używane:-) O koniku nawet nie wiedziałam, że takie coś istnieje gdyby mi w ręce nie wpadł:-) Nie ukrywajmy zbyt dużo bodźców to dla dziecka też niedobrze, czasem sobie myślę, że my mamy tego wszystkiego za dużo.

      Usuń
  5. Laktator miałam ręczny, mało używałam. Nianię też mamy, bez monitoru, ale do tej pory nam służy! Podgrzewacz - cudowny wynalazek! Dopiero miesiąc temu go schowałam (mały ma już 19 miesięcy) bo nadal w nocy dostawał czasami ciepłe picie, a wcześniej mleko... sterylizator dość przydatny też używaliśmy, ale tylko przez pierwsze kilka miesięcy. Matę edukacyjną, karuzelę nad łóżeczko i właśnie podgrzewacz i inne zabawki Mały dostał na chrzciny także pewne koszty już odpadły ;) a bujaczka nie chciałam, czasami we foteliku samochodowym Małego sadzałam i mu przywiązywałam do rączki jakieś zabawki - też się bujał i bawił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. yyy tak teraz to czytam co napisałam... sprostowanie - przywiązywałam zabawki do rączki czy ramy bujaczka! Nie do rączki dziecka, żeby ktoś źle nie zrozumiał :) hihi

      Usuń
  6. Jestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kornelkowa Mama na tropie wysypki!

Test laktatora elektrycznego Canpol Babies Easy Start

Pawilon ogrodowy SANKT HANS z Jysk - co powiemy na jego temat?