Posty

Wyświetlanie postów z 2015

Rocznicowe starania - czyli cukiernicze zapędy Kornelkowej Mamy

Obraz
Kochani! Nie mam nic na swoją obronę! Znowu zaniedbałam bloga. Czasu mam ostatnio niewiele. Trochę więcej pracuję, bo i okres przedświąteczny właśnie się rozpoczął, do tego jakoś weny mi ostatnio brakowało... No ale wreszcie się zabrałam za pisanie. Dzisiaj muszę się trochę pochwalić, bo odkrywam w sobie nowe talenty. Zawsze lubiłam gotować, bo jak Kornelii na świecie nie było to nawet własna restauracyjka mi się marzyła, ale potem czasu miałam mniej i jakoś gotowanie zeszło na plan dalszy i ograniczyło się do starych sprawdzonych przepisów. Był również czas kiedy piekłam chleby. Nie takie z maszyny, tylko takie "prawdziwe" na zakwasie z pieca. Jednak rachunki za prąd szybko sprowadziły mnie na ziemię i chleb piekę teraz od święta. Z innych wypieków zwykłam robić sernik i pierniki na święta. Teraz jednak zmiana pracy przez Kornelkowego Tatę zmobilizowała mnie, abym na pożegnanie coś mu przygotowała. Myślałam, myślałam i wymyśliłam.... z mojego ulubionego bloga: Moje

Nieproszeni goście

Obraz
Witajcie, Kornelkowa Mama jest znów chwilowo niedysponowana, więc ponownie na mnie przyszedł czas. A dziś opowiem Wam o… nieproszonych gościach. Tak, w Kornelkowym domu pojawili się nieproszeni goście. Zaczęli wyjadać zapasy, nieproszeni się wtrącali we wszystkie nasze sprawy… Miarka się przebrała, gdy podczas zabawy Kornelii w ostatnią sobotę zaczęli ją molestować. Wkurzyłem się, powiedziałem dość(!) i zarządziłem eksmisję. Ale łatwiej powiedzieć niż zrobić… Komornik nie chciał ich wyrzucić, Kornelkowa Mama dwoiła się i troiła, ale ostatecznie sam zostałem na placu boju. Nieproszeni goście, jak się okazało, zaczęli przywłaszczać sobie nawet chemię gospodarczą i przedmioty codziennego użytku, dobierali się do Kornelkowej Mamy i nawet mi nie odpuścili, napadając na mnie w łazience w chwili słabości ;). Wstępna walka trwała koło 7 godzin, ale jeszcze się nie zakończyła. Gośćmi tymi są przedstawiciele gatunku zwanego żywiak chlebowiec (łać. Stegobium paniceum), zwanego też że

Moja walka z "pociążowymi" kilogramami

Obraz
Już dawno zanosiłam się z tym wpisem i jakoś nie było mi po drodze. Kornelkowy Tata i brak dostępu do zhostowanych do aukcji zdjęć spowodowali, że zamiast pracować zabrałam się za pisanie. źródło: internet Jak wcześniej wspominałam jestem od połowy sierpnia na diecie rozpisanej przez fachowca w tej dziedzinie. Jednak zanim opiszę co robię, aby wrócić to formy, to może trochę przybliżę Wam moją sytuację "wagową". Do szczupłych w zasadzie nigdy nie należałam. Kilka razy byłam na różnych dietach i schudłam całkiem sporo, a mój małżonek zna mnie również w wersji szczupło-ślubnej (wariant 64 kg). Jednak kiedy skończyłam studia i poszłam do pracy w biurze, a mój tryb życia z biagająco-siłownianego (a na końcu studiów na siłowni bywałam 4 razy tygodniowo po 3 godziny za każdym razem, biegałam nawet 15 km dziennie) zmienił się w kawusiowo-siedzący (bo zawsze w pracy była okazja, żeby ktoś ciacho przyniósł) waga bardzo szybko zaczęła niebezpiecznie dążyć do 70kg. Potem dowi

Kolejne podróże małe i duże – pierwsze wycieczki rowerowe Kornelii

Obraz
Witajcie!  W naszej Kornelkowej rodzinie nastał czas inwestycji.  Budowa domu, urządzanie ogrodu itp. Nie zapominamy jednak o inwestycjach mniejszych, a związanych z wychowywaniem naszej córeczki. Na tapecie mamy obecnie próbę zaszczepienia korzeni naszej aktywności – w tym przypadku rowerowej. Tym oto sposobem metodą kupna nabyliśmy nowe: kask i fotelik rowerowy (który znalazł się na bagażniku mojego roweru). Na pierwszą wycieczkę wybraliśmy się dwa tygodnie temu w około dwugodzinny objazd sporej części naszego miasta, testując po dłuższym czasie sprzęt i wytrzymałość naszej Kornelii. I jedno i drugie okazało się być w całkiem znośnym stanie (w odróżnieniu od mojej kondycji…) i spędziliśmy miłych kilka godzin. Początkowo kask mocno Kornelci przeszkadzał. Ale później atrakcji było tyle, że szybko o nim zapomniała :-) W drugą wycieczkę wybraliśmy się w ostatnią niedzielę. Program ustalaliśmy spontanicznie – i tym sposobem dojechaliśmy do położonego nieopodal lasu.

Podróże małe i duże - początki znajomości Kornelkowych Rodziców

Obraz
Witajcie! Ci ężko nam wyobrazić sobie życie bez Kornelki… ale takie życie kiedyś istniało, choć powoli o nim zapominamy. Istotnym jego fragmentem były nasze wyjazdy, na które czekaliśmy przez cały rok. Werble, orkiestra tusz - Kornelkowy Tata zaprasza na nowy cykl „PODRÓŻE MAŁE, DUŻE I NIE TYLKO KORNELKOWE”! Z Kornelkową Mamą poznaliśmy się… właściwie to historia dla najbliższych.  Tak więc z Kornelkową Mamą jesteśmy od 02 lipca 2006. Na pierwsze wspólne wakacje pojechaliśmy dopiero we wrześniu 2007 roku, wcześniej zadowalając się kilkunastoma wyjazdami jednodniowymi oraz jednym wyjazdem kilkudniowym (sylwester, który zakończył się zderzeniem z TIRem – temat na inną opowieść). Tak więc pod koniec sierpnia 2007 roku skorzystaliśmy z vouchera, który Kornelkowa Babcia zakupiła dla siebie, a co do którego nie zanosiło się na rzeczywiste wykorzystanie.  Voucher kierował nas do Szczyrku. Przypomnę tylko, że jesteśmy z okolic Gdańska. Sorry za jakość zdjęć - aparat fotograficzny ku

Mam w domu "żywe srebro"

Obraz
Ostatnim razem usprawiedliwiałam brak czasu tym, że mam w domu bardzo ruchliwą i "chodzącą wszędzie" istotkę. Kornelia jest jak "żywe srebro" - jest jej pełno. Czasem muszę uważać, żeby przypadkiem na nią nie nadepnąć, gdy coś gotuję w kuchni, bo nawet gdy sądzę, że została w pokoju i się bawi, to często stoi już za mną. Na dowód tego chciałabym pokazać Wam dzisiaj kilka fotek, które udało mi się zrobić Kornelii przyłapanej na gorącym uczynku.  To jedno z pierwszych tego typu zdjęć.  O tej sytuacji już Wam pisałam - ja z Kornelkowym Tatą myśleliśmy, że nasza Córeczka jeszcze śpi, a ona w najlepsze wyciągnęła wszystkie "paklanki" sztuka po sztuce z opakowania, zasmradzając przy tym ich pięknym aromatem cały pokój. Kornelia pasjami grzebie w rzeczach na stoliku, na którym mamy wszystkie jej przybory pielęgnacyjne. Potrafi przenieść całą jego zawartość z pokoju do pokoju. Czasem wystarczy, że pójdę zrobić coś do picia, wrócę a na stoliku już pus